piątek, 7 lutego 2014

dni do matury: 80 + 8
kilogramów: 62,5 (jak na razie całkiem nieźle)
zrobionych zadań z matmy: 23

Mama: Chcę Ci opowiedzieć pewną historię...

Popatrzyłam na mamę ze zdziwieniem, ale przytaknęłam i w spokoju słuchałam.

Mama: Była sobie kiedyś dziewczynka, która bardzo chciała zostać baletnicą. Całe swoje dzieciństwo poświęciła tańcu. Jeszcze jako przedszkolak chodziła na wszelkie możliwe zajęcia z baletu. Gdy przyszła do szkoły interesowała się wyłącznie nim. Kiedy inne dzieci uczyły się czytania, ona tańczyła. Kiedy jej przyjaciółki dodawały ułamki, ona ćwiczyła piruety. Po szkole podstawowej cudem dostała się do gimnazjum. Gdy była pełnoletnia z ulgą zakończyła swoją karierę związaną ze szkołą, bo w jej życiu liczył się jedynie taniec i do końca życia chciała kształcić się jedynie w tym kierunku.
Dziewczynka dorastała. Wreszcie postanowiła, że jej taniec jest na tyle dobry, że weźmie udział w konkursie tanecznym. Konkurencja była duża, ale ona wiedziała, że nie sięgają jej nawet do pasa.
Kiedy nadeszła jej kolej, pewnym krokiem wkroczyła na salę przesłuchań. Jurorzy byli zachwyceni jej tańcem. Bez zastanowienia zaproponowali jej pracę instruktorki tańca. Dziewczyna była w siódmym niebie - od razu się zgodziła.
Miesiąc po rozpoczęciu pracy nadszedł czas zapłaty za zajęcia. Dziewczyna miała przyjąć od uczniów pieniądze, dopilnować aby każdy zapłacił i sporządzoną listę zapłat oddać dyrektorowi. Zapisywała skrupulatnie, ale niestety do jej obliczeń wkradł się błąd - niedouczenie jeszcze z czasów szkoły podstawowej. Oddała listę dyrektorowi, który już po chwili zauważył, że coś się nie zgadza. Znalazł błąd, a gdy tak się stało, zawołał dziewczynę, aby wszystko mu wyjaśniła. Ona przeprosiła i obiecała, że to już nigdy się nie powtórzy. Tym razem dyrektor przymknął na to oko. Ale w następnym miesiącu dziewczyna znowu popełniła błąd w obliczeniach i w kolejnym, aż w końcu dyrektor nie wytrzymał i był zmuszony ją zwolnić.
Teraz dziewczyna sprząta w fastfood'ach. Mogła mieć wszystko, ale nie posiadała podstawowej wiedzy matematycznej.

Po chwili ciszy.

Ja: Chciałaś powiedzieć, że mam iść uczyć się matematyki, tak?

Mama: Dokładnie! No widzisz, jednak nie jesteś taka głupia.

Grrr... I jak tu być normalnym, w pełni dowartościowanym człowiekiem?

Mama: Opowiedzieć Ci jeszcze jedną historię?

Ja: Nie, dziękuję. Wiem, że do dzisiaj miałam ostatecznie zdecydować jakie przedmioty będę pisać na maturze!

Mama: Nie, akurat nie o to mi chodziło.

Ja: Tak, to o co?

Mama: Chciałam Ci powiedzieć, że masz iść wyrzucić śmieci.

Dobrze, że tym razem obyło się bez długiej i nudnej historyjki.