niedziela, 23 lutego 2014

dni do matury: 64 + 8
kilogramów: 68 (co?!)
zrobionych zadań z matmy: 47

Impreza nie należała do jakiś strasznie ciężkich. Przyszło około dwudziestu osób, chociaż ciężko było ich wszystkich policzyć, bo niesamowicie szybko się przemieszczali. Wychodzili z domu, zaraz wracali sami, bądź w towarzystwie swoich znajomych, więc po chwili straciłam rachubę.
Z reguły jestem człowiekiem, który nie pije alkoholu - ta czynność mnie odstręcza. Tak i teraz nie wypiłam zbyt dużo. Za to inni nadrabiali za mnie braki, bo po około godzinie twarze zaczęły im się rozmazywać i nakazałam im zaprzestać dalszego spożywania procentów. Koło godziny jedenastej coś tak mnie zmogło, że musiałam usiąść. Chwilę wcześniej jadłam chipsy o smaku wasabi i myślę, że to był powód mojego złego samopoczucia. A jak rano się obudziłam, poczułam tak straszne pieczenie i suchotę w gardle, że tylko umocniłam się w przekonaniu, że już nigdy chipsów o smaku wasabi do ust nie wezmę.
Całą niedzielę spędziłam w łóżku walcząc z okropnymi skutkami jedzenia niesprawdzonych rzeczy. Dziwił mnie jedynie fakt, że akurat dzisiaj - jak chciałam odpocząć i poleżeć spokojnie w łóżku, wszyscy wokoło musieli tak krzyczeć. Przecież wytrzymać się nie dało tego hałasu! Moja rodzina nie ma za grosz empatii.