poniedziałek, 24 marca 2014

dni do matury: 35 + 8
kilogramów: 63,5
zrobionych zadań z matmy: 140

Impreza zakończyła się ogólnym sukcesem. Wymieniłyśmy się rozterkami i poczułyśmy luźniej dzięki wzajemnemu wsparciu. Jedynym minusem było to, że musiałam odpokutować nieobecność w domu dodatkowymi zadaniami z matematyki i dziesięciosekundową naganą wzrokową mojej mamy.
Kiedy zadzwoniłam do Anki, żeby się pożalić usłyszałam ciekawą historię.

Anka: Kojarzysz jak wczoraj wypiłyście likier z barku moich rodziców i do końcówki dolałyście wody, żeby rodzice się nie kapnęli?

Przyjęłam to za pytanie retoryczne, więc milczałam.

Anka: No to wczoraj podczas obiadu chcieli się napić i jak tylko wzięli pierwszy łyk, to mama powiedziała - uwaga, cytuję: "Coś wywietrzał ten likier, pewnie go źle zakręciłeś" na to tata w obronie rzekł, że to pewnie kwestia jego ceny i tego, że leżał w barku już od dłuższego czasu. Siedziałam obok usiłując się nie roześmiać, ale policzki już mi drgały i zrobiłam się cała czerwona, więc rodzice domyślili się, że coś nie gra. Nie wytrzymałam i powiedziałam im, że wypiłyśmy likier i dodałaś do niego wody, żeby zatuszować braki. I zgadnij co? Nie uwierzyli! Powiedzieli, że jest to niemożliwe, bo Ty przecież jesteś tak grzeczną i dobrze ułożoną dziewczyną, że na pewno nie wpadłabyś na nic podobnego. Dasz wiarę?! Następnym razem będziesz musiała wymyślić coś bardziej kreatywnego, żeby zrazić do siebie moich rodziców. Ty to zawsze byłaś szczęściarą Panno Dobrze Wychowana...