środa, 2 kwietnia 2014

dni do matury: 26 + 8
kilogramów: 62,3 
zrobionych zadań z matmy: 240

Mój mózg zwiększył swą objętość i teraz przypomina wielkością arbuza - boję się, że jak tak dalej pójdzie, to wyląduję na jakiejś dobrej uczelni, nie daj Boże na studiach inżynierskich.
Od kilku dni nie udaje mi się zrzucić kilogramów, ale przynajmniej nie tyję, co przyjęłam z wielką radością. Marek odwiedza mnie praktycznie codziennie, chociaż już nie chodzimy na siłownię, te spotkania zastąpiliśmy siedzeniem w domu przy gorącej herbacie i rozmową na wiele tematów. Może się to wydawać śmieszne, ale jakoś moja chęć chudnięcia osłabła. Przy Marku czuję się jak modelka i nie muszę nikogo udawać, dobrze jest znaleźć prawdziwego przyjaciela.
Mama ciągle zawraca mi głowę przypominając o maturze, a tata siedzi cicho co jakiś czas jej przytakując, ale w głębi duszy wie, że prośby mamy są na nic. Z resztą jak tylko siadam do książek, przynosi mi kawę z herbatnikami, a ostatnio nawet zamówił pizzę, jakby mu się mnie zrobiło żal.
Ogólnie ostatnie dni mijają wolno, ale wszystko wydaje się jak najlepiej układać i ta myśl chyba doprowadza mnie do szału - gdzie podziały się emocje?!