piątek, 4 kwietnia 2014

dni do matury: 24 + 8
kilogramów: 62,7 
zrobionych zadań z matmy: ~260

Tak się zdarzyło, że wracałam dzisiaj ze szkoły z Łukaszem. Była piękna pogoda, więc odstąpiliśmy od zwykłej jazdy autobusem, na rzecz spaceru malowniczymi uliczkami Bielska-Białej. Kiedy przechodziliśmy przez Plac Chrobrego, zauważyłam dziwne ślady na chodniku. Wyglądały jak mokre odciski stóp i przebiegały przez cały plac. Zauważyłam, że to dość dziwne, bo pogoda była słoneczna, fontanna nie działała, a gdyby ktoś przypadkiem wszedł w jakąś kałużę, nie dałby rady przejść aż tak długiej drogi i dalej pozostawiać na kafelkach bardzo widoczne ślady. Podzieliłam się uwagami z Łukaszem i dodałam, że jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jest to, że ślady pozostawił Bagienny Potwór, na co on tylko parsknął śmiechem i postukał się w głowę - chociaż jestem pewna, że wierzył w moją teorię.
Do domu wróciłam trochę później niż się spodziewałam, bo do Łukasza zadzwoniła mama z prośbą, żeby kupił jej jeszcze kilka rzeczy na mieście, więc musiałam go kawałek z powrotem odprowadzić. Ale na szczęście rodziców jeszcze nie było. Spokojnie mogłam zjeść obiad i siąść do lektury - "Kierowca doskonały". A ponieważ książka była niezwykle porywająca, musiałam co chwilę przyłapywać się na zasypianiu lub myśleniu o czymś zupełnie innym. Gdy przeglądałam strony, bezsensownie usiłując zapamiętać cokolwiek na przyszłotygodniowy egzamin, dostałam wiadomość. Tego że była od Łukasza mogłam się spodziewać, ale myślę, że nigdy nie zgadłabym jej treści.

"Jestem na tropie Potwora z Bagien... Jego ślady biegną tuż pod ulicą 3-go Maja, gdzie niespodziewanie kończą się przy studzience ściekowej. Ciekawość jest silniejsza ode mnie - schodzę. Pamiętaj, że zawsze Cię lubiłem i mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy..."

Długo myślałam nad odpowiedzią, aż w końcu zdecydowałam się na taką:

"Lecz się!"

I postukałam się palcami w czoło, czego już nie mógł zauważyć...