niedziela, 6 kwietnia 2014

dni do matury: 22 + 8
kilogramów: 61 + 2 (dodatkowa masa mózgu) 
zrobionych zadań z matmy: ~300

Dni mijają nieubłaganie, a ja nie czuję się o ani gram mądrzejsza (nie jestem pewna, czy mądrość liczy się w gramach, ale zakładając, że ma ona cokolwiek wspólnego z wielkością mózgu, to wydaje się to jedyną rozsądną jednostką). Większość czasu poświęcam nauce, a nawet jeśli robię coś innego, to bezustannie myślę o zbliżającej się zagładzie - nie mam nawet czasu na pisanie.
Jeszcze niedawno wydawało mi się, że przyjaźnienie się z osobami takimi jak Anka, czy Łukasz jest czymś wspaniałym, a szczególnie gdy potrzebuję odskoczni od ciągłej nauki i stresu. Teraz dopiero zrozumiałam jak destrukcyjna potrafi być taka znajomość. Naprzeciw siebie stanęły dwa bieguny, jeden stanowili rodzice, mój zdrowy rozsądek i perspektywa zbliżającej się matury, a drugi właśnie oni i moja niezahamowana chęć zapomnienia o obowiązkach. Nie umiałam ich ze sobą pogodzić, bo byłam zbyt tym wszystkim zmęczona, więc większość czasu spędzałam z Łukaszem, który wydawał się stać gdzieś pomiędzy.
Zastanawia mnie, czy istnieje jakiś raj dla maturzystów. Musi istnieć, bo za to, co w tym momencie przechodzę, powinnam zostać wzięta do nieba żywcem!