sobota, 1 lutego 2014

dni do matury: 86 + 8
kilogramów: 68,5
zrobionych zadań z matmy: 20

Tylko jedna myśl chodzi mi po głowie i tylko jedną twarz widzę. Od kiedy stał się kimś bardziej osiąganym niż "chłopak z autobusu" nie mogę myśleć o nikim innym. Wciąż powtarzam jego imię i snuję plany w jaki sposób mogę się z nim skontaktować.
Rano zadzwoniłam do Anki, ale okazało się, że nie ma jego numeru. Spróbowałam wyłudzić od niej jakiekolwiek informacje na jego temat, ale nie było łatwo. Cały czas zadawała niewygodne pytania, więc po chwili zrezygnowana byłam zmuszona wszystko jej opowiedzieć. Gdy skończyłam, była zachwycona. Od razu zaczęła wydzwaniać do wszelkiego rodzaju znajomych, żeby zdobyć jego numer telefonu. Jeśli o to chodzi, to na Ankę zawsze można liczyć. Po kilku minutach popatrzyła na mnie z triumfalnym uśmiechem. "Mam" powiedziała, "I co, dzwonisz?"

Ja: Nie ma mowy, zwariowałaś?!

Anka: To po co ja się tak męczyłam?! Dzwoń!

Ja: Nie, odpada!

Anka popatrzyła na mnie z politowaniem.

Anka: Jak chcesz, ale potem nie marudź, że nie masz chłopaka. Kochana, Ty im nawet nie dajesz szansy.

Może i miała rację, ale nie miałam zamiaru dzwonić do jakiegoś obcego kolesia. Z resztą, co bym mu powiedziała? Nie miałam bladego pojęcia, więc nie dzwoniłam.
Cały dzień męczyłam się przez numer telefonu leżący na moim biurku. Zadzwonić, czy nie? Powtórzyłam to pytanie kilkadziesiąt razy, ale nadal niczego nie postanowiłam. Postanowiłam oglądnąć jakiś film, żeby chociaż przez chwilę pomyśleć o czymś innym. Niestety źle wybrałam repertuar, bo po dwudziestu minutach oglądania komedii romantycznej chwyciłam za telefon gotowa zadzwonić. Wykręciłam numer. W słuchawce dało się słyszeć dźwięk oczekiwania, który z każdą chwilą zdawał się hipnotyzować. "Przygotowana do szkoły?" usłyszałam głos mamy zza pleców. Odrzuciłam telefon zdezorientowana i jakby przyłapana na złym uczynku.
"Są ferie!" odpowiedziałam oburzona, ale na mamie fakt ten nie wywarł żadnego wrażenia - jakby ferie były jedynie dniami, w których człowiek może przyswoić jeszcze więcej wiedzy niż zwykle.
Niestety była sobota, ostatnia sobota ferii. Faktycznie oznaczało to przygotowania do szkoły. Musiałam wziąć się do roboty, spakować wszystkie książki na poniedziałek, zrobić zadania, sprawdzić sprawdziany na najbliższy czas i zrobić kupę innych beznadziejnie nudnych rzeczy.
Wieczorem, gdy wszystko było prawie gotowe, postanowiłam trochę się wyluzować i wziąć gorącą kąpiel w wannie. Anka dzwoniła chwilę wcześniej, żeby zapowiedzieć, że na chwilę wpadnie z wizytą, bo potrzebuje pomocy w wybraniu odpowiednich ubrań na jutrzejszą imprezę. Miała zadzwonić z telefonu swojego taty jak wyjdzie z domu, bo na jej telefonie nie ma już pieniędzy.
Zawsze podczas kąpieli słucham muzyki przez słuchawki z telefonu - mam jedne z tych fajnych wodoodpornych słuchawek z zestawem do rozmów telefonicznych, ale niestety bez opcji odbierania i zmieniania głośności muzyki. Akurat leciała piosenka "We will rock you" i podśpiewywałam sobie ją pod nosem, gdy zadzwonił telefon. Popatrzyłam - numer nieznany, Anka dzwoniła, że wychodzi z domu. Ale gdy po chwili telefon nie przestawał dzwonić byłam zmuszona go odebrać, Anka pewnie chciała ode mnie czegoś więcej. Wzięłam telefon ociekającą wodą ręką i nacisnęłam zieloną słuchawkę, w tym momencie wyślizgnął mi się z ręki i wpadł prosto do wody. Z moich ust popłynęło kilka niepohamowanych przekleństw, a potem wiązanka na temat tego, gdzie mogą sobie teraz wsadzić taki telefon.
"Halo, jest tam ktoś?" usłyszałam głos w słuchawkach. O kurczę, to nie był głos Anki! Wyciągnęłam szybko telefon z wody i położyłam na ręczniku.

Ja: Przepraszam. Z kim rozmawiam?

Głos: Tutaj Łukasz, ktoś dzwonił z tego numeru do mnie rano.

Po chwili przerwy, podczas której usiłowałam zebrać myśli.

Łukasz: Chyba rozmawiam z Klaudią, prawda?

Ja: Tak.

Łukasz: Właśnie miałem zamiar do Ciebie dzwonić i przeprosić, że nie mogłem się do Was ostatnio dołączyć. Moje zachowanie musiało wyglądać dość dziwnie, ale byłem dosyć roztargniony. Moja siostra prosiła mnie, żebym zajął się jej dziećmi i musiałem się spieszyć.

Ja: Nic się nie stało.

Łukasz: Właśnie, że się stało. Jeszcze raz przepraszam. Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę? Poopowiadasz mi o tym jak ratujesz ludzi w autobusach.

Nie mógł tego zauważyć, ale jestem pewna, że to wyczuł - zarumieniłam się, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Ja: Bardzo chętnie. Może jutro o 17 pod fontanną w Sferze 2?

Cisza.

Ja: Halo?

Cisza.

Ja: Halo, Łukasz?

Nadal cicho. Popatrzyłam na telefon, był wyłączony - woda widocznie mu nie służyła, ale nie, nie w takiej chwili! Usiłowałam go wysuszyć, ale to nie pomogło. Szybko wyszłam z wanny i zaniosłam telefon do taty. Wyraźnie chciał zapytać co się stało, ale gdy na mnie popatrzył, to zrezygnował. Stwierdził, że trzeba go wysuszyć i jutro powinien działać. "Jutro?" zawyłam zrozpaczona. Nie miałam pojęcia, w którym momencie nasza rozmowa została przerwana. Czy usłyszał o propozycji miejsca spotkania? Wiedziałam jedynie to, że dzisiaj się tego nie dowiem.
Kiedy przyszła Anka mogłam się jej wyżalić.

Anka: A gdzie masz tę kartkę, na której zapisałaś numer?

Ja: Nie mam pojęcia, szukałam jej wszędzie, ale zaginęła. Pewnie wiatr ją gdzieś zdmuchnął, albo przypadkowo wyrzuciłam ją do kosza. Nie wiem.

Anka: No to masz dziecko pecha.

Niestety wiedziałam o tym, przekonałam się na własnej skórze. Jedynym sposobem na odzyskanie numeru było sprawdzenie ostatnio wybieranych numerów, ale do tego potrzebny był telefon. Dzisiaj nie mogłam już nic zrobić, mogłam jedynie czekać aż telefon wyschnie.
Jak zawsze, gdy usiłuję zapomnieć, Anka włączyła dobrą muzykę i zaczęły się rozmowy na przeróżne tematy, takie o których tylko dziewczyny umieją rozmawiać i które tylko dziewczyny potrafią zrozumieć.
Przede mną była noc pełna niepokoju, koszmarów, ale także podniecającej niepewności i marzeń.