niedziela, 20 kwietnia 2014

dni do matury: 8 + 8
kilogramów: 65 (było do przewidzenia)
zrobionych zadań z matmy: ~600

Obiecałam sobie, że w święta odpocznę zapominając o całym maturalnym zgiełku. Ale niestety to tak nie działa! Niemożliwym jest wzięcie dłuższego oddechu, gdy tuż przed sobą można dostrzec wielką zmianę. Stres mnie nie opuszcza, a presja nauki jest coraz większa, więc przy świątecznym śniadaniu usiadłam z repetytorium z polskiego i przy każdej możliwej okazji rozwiązywałam zadania z matematyki. Szczerze powiedziawszy doprowadzało mnie to do prawdziwego szału, nie mniej jednak niż moich rodziców, którzy zdawali się denerwować jeszcze bardziej niż tegoroczni maturzyści.
Na domiar złego w zeszłym tygodniu oblałam prawo jazdy. Nie pomogły słowa Anki, która była szczerze przekonana, że egzaminujący się na mnie uwziął, przyczepiał do najmniejszych rzeczy i to na pewno była jakaś zmowa. Liczył się jedynie fakt, że nie zdałam, a pieniędzy na powtórne przystąpienie do egzaminu brakowało.
Wydarzyła się przez ostatnie dni także jedna rzecz, która szczególnie mnie zdziwiła. Dostałam od Marka wielkanocne życzenia. Oczywiście odpisałam, ale moje zmieszanie było niemałe. Potem zaczęliśmy pisać jakby nigdy nic się między nami nie wydarzyło. Poczułam nieopisaną ulgę, bo przynajmniej ten jeden problem miałam z głowy. Cieszyłam się, że nie straciłam przyjaciela, a nawet jak się spotkaliśmy miałam wrażenie, że jesteśmy jeszcze bliżej i jeszcze lepiej się rozumiemy niż wcześniej.
Mówi się, że na Święta wszystko jest możliwe - jest to czas odpuszczania uraz, a w tym roku doświadczyłam właśnie takiego wielkanocnego oczyszczenia.