czwartek, 6 marca 2014

dni do matury: 53 + 8
kilogramów: 66,2
zrobionych zadań z matmy: 71

Spotkania z Łukaszem weszły mi w nawyk. Jesteśmy jak starzy, dobrzy przyjaciele, którzy znają wszystkie swoje sekrety, rozumieją najskrytsze pragnienia i prowadzą niekończące się rozmowy na tematy, które czasem nawet głupio tematami nazwać. Każdy dzień spędzony wspólnie jest dla mnie dniem idealnym i sprawia, że uśmiech pozostaje na mojej twarzy jeszcze długo po rozstaniu. Jednak wbrew pozorom to, że mieszkamy tak blisko siebie wcale nie sprawia, że spędzamy ze sobą cały wolny czas. Dlatego właśnie, gdy Łukasz zaprosił mnie dzisiaj do kina bardzo się ucieszyłam - nie mieliśmy okazji do spotkania, nie związanego z nauką, już od jakiegoś czasu.
Anka zdała niedawno prawo jazdy i zaproponowała, że mnie podwiezie. Pożyczyła auto od ojca, który jest prawdziwym wariatem jeżeli chodzi o jego wspaniały samochód oraz bezpieczeństwo jego wspaniałej córci. Pięć razy zastrzegał, że jeżeli cokolwiek w aucie się zepsuje, to Anka ma się momentalnie zatrzymać i po niego zadzwonić. Dlatego też w sumie się nie dziwię, że moja przyjaciółka z tak wielkim lękiem usadawiała się za kierownicą.

Anka: Boże, mój ojciec zdecydowanie przesadza! Jest nadopiekuńczy, jeszcze tylko brakuje tego, żeby na liczniku prędkości powyżej 60 nakleił karteczkę "tyle NIE".

Ja: On po prostu się o Ciebie troszczy.

Anka: Aha.

Właśnie przejeżdżałyśmy przez nowo wybudowany tunel.

Anka: Troszczy się troszczy, ale chyba o samochód.

Ja: Dziwisz się? Taką bryką mało kto może jeździć. Fascynują mnie te nowe technologie.

Przyjrzałam się bliżej desce rozdzielczej, która wyglądała jak żywcem z filmu science-fiction.

Ja: Co to jest?

Anka: Chyba jakaś kontrolka od zapinania pasów.

Ja: Bajer!

Po chwili.

Ja: A ta od czego jest?

Anka: Która, ta?

Wielkie oczy, blada twarz, przerażenie.

Anka: O matko! Musimy się zatrzymać!

Ja: Anka, co jest?

Anka: Nie wiem, ale muszę zadzwonić do taty.

Stanęłyśmy na poboczu, Anka wyciągnęła telefon.

Anka: Tato, zatrzymałam się koło drogi, bo coś się stało z autem.

...: No nie wiem, tutaj się taka kontrolka pali. Co mam robić?

...: Taka czerwona!

...: Jak to co na niej jest?! Jakieś kółko i krzyżyk?

...: Nie, nie pytam - odpowiadam!

...: Po prawej nad paliwem.

...: Jechałam przez tunel i co to ma do rzeczy?

...: Aha!

...: Aaaa... Zawsze się świeci? To ok, dzięki. Buziaczki!

Anka: Fałszywy alarm, ona zawsze się świeci.

Tak, tego właśnie mogłam się spodziewać po Ance.
Gdy dotarłam pod kino stwierdziłam, że mam dosyć wrażeń na dzisiaj i zamiast na film poszłam z Łukaszem do parku, gdzie w końcu mogliśmy odpocząć i spokojnie porozmawiać.

Łukasz: Klaudia?

Popatrzyłam prosto w jego oczy, w których odbijał się księżyc.

Łukasz: Bo my nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, co się stało. Chodzi mi o ten pocałunek.

Zdziwił mnie po raz pierwszy od tak dawna. Myślałam, że chce o tym zapomnieć.

Łukasz: Kiedy Cię poznałem myślałem, że będziesz kolejną dziewczyną... No wiesz, jak te wszystkie inne.

Popatrzył na mnie, aby sprawdzić moją reakcję. Widocznie była zadowalająca, bo kontynuował.

Łukasz: Nie przypuszczałem, że będzie mi na Tobie aż tak zależeć. Chodzi mi o to, że jesteś moją przyjaciółką, a ja nie chcę tego zniszczyć. Rozumiesz o co mi chodzi?

Ja: Tak sądzę. Zostajemy przyjaciółmi, tak?

Łukasz: Tak.

I właśnie w tej chwili jak nigdy przedtem, miałam ochotę go pocałować. Wtulić się w jego ramiona i poczuć ten zatrzymujący czas zapach. Zamiast tego trwałam we wpatrywaniu się w jego miodne oczy, które po raz pierwszy nie pozwalały mi odwrócić wzroku. Badałam moje uczucie, a on usiłował odepchnąć swoje.
W końcu nie wytrzymałam - odwróciłam wzrok.

Ja: Wiesz, co mi się dzisiaj przydarzyło?

Nie wiedział, więc rozpoczęłam swoją historię...