czwartek, 10 kwietnia 2014

dni do matury: 18 + 8
kilogramów: 62,9
zrobionych zadań z matmy: ~350

Życie jest zbyt skomplikowane, żebym była w stanie je zrozumieć. Podczas jego obserwacji zauważyłam jednak kilka prawidłowości, które postaram się tu opisać, aby ostrzec resztę świata przed złośliwościami losu.
Po pierwsze, jeśli się czegoś nie spodziewasz, to możesz być pewien, że życie Cię zaskoczy. Po drugie, jeżeli nie chcesz, aby coś się wydarzyło, to na sto procent właśnie to Cię spotka. Po trzecie, życie płynie falami - najpierw jest długa cisza, a potem następuje eksplozja, która zwala Cię z nóg. Najczęstszą przyczyną moich zmartwień jest właśnie punkt trzeci.
Przez ostatnie kilka dni, a może nawet miesięcy, czy lat, doświadczyłam bolesnej samotności. Nie wynikała ona jednak z mojej niechęci do zawierania znajomości, lecz z braku zainteresowania świata moją osobą. Aż tu nagle nadeszła fala morska, która jednocześnie pod moje nogi wyrzuciła kilka osób jednakowo ubiegających się o moje względy. Nie byłam na tyle rozsądna i zapobiegliwa, aby odrzucić te zaloty, a może po prostu nie spodziewałam się tego, że ktoś może się we mnie zakochać? W ten oto sposób doprowadziłam do sytuacji bez wyjścia. Sytuacji, w której nie da się iść na ugodę. Tak! Właśnie o to mi chodzi!
Do moich drzwi zapukał wczoraj Marek. Nasze spotkanie było dosyć spontaniczne, ale jednak okropnie wyczekiwane. Przez ostatnie kilka dni nie umieliśmy bez siebie żyć, wspieraliśmy się nawzajem i zdawaliśmy uzupełniać. Nie wykraczaliśmy jednak poza linię przyjaźni, ale właśnie dzisiaj miało się to zmienić.
Siedzieliśmy u mnie w pokoju i oglądaliśmy Shreka - nie wiem dlaczego akurat tę bajkę wybraliśmy, być może chcieliśmy odciąć się na chwilę od "dorosłego życia". Spotkanie nie różniło się niczym od poprzednich, a jednak coś było w nim innego... Ta atmosfera - wydawała się być odległa, nieosiągalna. Podczas kilkusekundowej "ciszy" w filmie, coś się wydarzyło - poczułam dłoń Marka zaraz obok mojej. Nie opierałam się, pozwoliłam, aby nasze palce się splotły. Poczułam się dziwnie, jakby cały świat zwolnił i oddalił o wiele lat świetlnych. Słowa Fiony do mnie nie docierały, gdy nasze oczy się spotkały i nie liczyło się już nic innego. Nie byłam pewna tego, co się potem wydarzyło i nawet nie wiedziałam, czy właśnie tego chciałam. Pamiętam tylko ciepło jego ust i zapach, który wypełnił całe moje ciało i umysł.
Nie pamiętam też momentu, w którym się pożegnaliśmy, ani tego jak zasnęłam rozmyślając o tym, co właśnie się wydarzyło. Czy miałam pluć sobie w twarz, bo zaprzepaściłam szansę na piękną przyjaźń, czy cieszyć się z prawdopodobnej wizji ciekawego związku?