piątek, 21 lutego 2014

dni do matury: 66 + 8
kilogramów: 66,7
zrobionych zadań z matmy: 47

Wróciłam z rodzicami do sklepu po garsonkę. Mama stwierdziła, że musi ją wpierw zobaczyć, zanim pożyczy mi na nią jakąkolwiek kwotę.
Gdy przyszliśmy do sklepu okazało się jednak, że ta, którą wczoraj mierzyłam została sprzedana, a ostatnia sztuka z manekina jest o rozmiar za mała. Ta wiadomość dogłębnie mną wstrząsnęła, ale postanowiłam się pozbierać.
Przymierzałam garsonkę na dwadzieścia różnych sposobów. Rękawy były dobre i w ramionach też ładnie leżała, ale nadal nie mogłam zapiąć się w pasie. No tak, czego innego mogłam się spodziewać? Przez następne kilka minut niczego nowego nie osiągnęłam, ale wpadł mi do głowy znakomity pomysł. Nie mogłam tak po prostu zrezygnować z tego kompletu - był przecież idealny (oprócz rozmiaru rzecz jasna). Poprzysięgłam sobie, że do matury schudnę, przecież już mi się to raz udało, więc drugi raz nie powinien sprawić mi większego problemu.
Kupiłam ją i uśmiechnięta wróciłam do domu. Mama nie była zadowolona i wyzwała mnie od "obłąkanych naiwniaków".

Mama: Ta garsonka nie jest na Twoją figurę, to była strata pieniędzy. Jeszcze będziesz wracać do tego sklepu, żeby ją oddać - wspomnisz moje słowa.

Teraz spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność. Nie mam innego wyboru, muszę schudnąć! W imię matury! W imię przyjaźni z Łukaszem! W imię tego, że moja mama nie może mieć racji! Jutro zadzwonię do Anki i zapytam o łatwe i bardzo skuteczne ćwiczenia. O nie, już czuję te zakwasy! Chyba będzie lepiej jak dzisiaj położę się wcześniej, żeby zebrać siły na ostrą terapię odchudzającą.