środa, 26 lutego 2014

dni do matury: 61 + 8
kilogramów: 66,9
zrobionych zadań z matmy: 55

Postanowienie, to postanowienie. A ja jak już coś sobie obiecam, to dotrzymuję danego sobie słowa.
Dzisiaj ćwiczeń część druga. Tym razem jednak nie spotkałam się z Anką u mnie, bo doszłyśmy do wniosku, że w moim domu jest zbyt wiele czynników rozpraszających. Poszłyśmy na siłownię, co okazało się wyższą filozofią.
Mogłoby się zdawać, że łatwo jest wybrać strój na wyjście w takie miejsce, ale nic bardziej złudnego. Przymierzyłam trzy dresy i żaden nie wydawał się być zadowalający - wyglądałam grubo. Na siłowni na pewno jest pełno pięknie wyrzeźbionych dziewczyn, które dostrzegą każdą moją fałdkę. W końcu postanowiłam ubrać leginsy i luźny t-shirt. Efekt nie był najgorszy. Przynajmniej tak myślałam do czasu, kiedy nie przekroczyłam progu siłowni.
Myliłam się. Nie było tam pięknie wyrzeźbionych dziewczyn, ale za to wprost roiło się od facetów jak z okładki gazety. Ćwiczenia zaczęłyśmy od bieżni, a potem przeniosłyśmy się na rowerek.

Anka: Ej, widziałaś tego przy sztandze po lewej? Niezłe ciacho, nie?

Ja: Anka, przecież masz chłopaka!?

Anka: I co z tego? Już nawet popatrzeć nie mogę? Facetom wolno oglądać się za dziewczynami na mieście!

Chcąc nie chcąc musiałam się zgodzić.

Anka: No! musimy takie wypady na siłkę robić częściej. Tutaj jest przynajmniej ciekawie...

Kiedy tak pedałowałyśmy na rowerkach moich uszu dobiegł znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam syna Pani Alicji. Biegał z kolegami na bieżni. Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby mnie zobaczył, więc szybko się odwróciłam i zaczęłam pedałować tak zawzięcie, że Anka popatrzyła na mnie ze strachem i jednocześnie wielkim zainteresowaniem. Wielokrotnie chciała zmienić ćwiczenie, ale ja się nie zgadzałam - bałam się, że mnie zauważy. Po dwudziestu minutach intensywnego wysiłku zauważyłam, że w końcu poszedł. W samą porę, bo już i tak musiałyśmy się zbierać. Zastanawiało mnie, co on robi w Bielsku, przecież miał wyjechać. Kiedy usiłowałam zsiąść z rowerka, poczułam przenikliwy ból w całych nogach i o dziwo także w karku. Już czuję, że przez następne kilka dni nie będę mogła chodzić.
Kiedy w drodze do domu zaczęłam narzekać na ból szyi, Anka popatrzyła na mnie z ukosa.

Anka: Następnym razem poproszę tego przystojniaka, żeby ćwiczył przed nami, żebyś nie musiała ciągle się odwracać.