piątek, 14 marca 2014

dni do matury: 45 + 8
kilogramów: 68,2
zrobionych zadań z matmy: 101

Część opowiedziana przez Ankę wygląda tak...

Anka: Umówiłam się z Łukaszem na randkę - no wiesz, taką z "prawdziwego zdarzenia". Mieliśmy spotkać się po szkole koło szesnastej na Placu Chrobrego. Nie gadałam z nim od wczoraj, bo nie odpisywał, więc okropnie tęskniłam.
Na placu byłam trochę wcześniej i prawdę mówiąc okropnie się denerwowałam. Szkoda, że nie mogłaś poczekać ze mną, byłoby o wiele łatwiej.
Była już 16, a jego ani hu hu. Autobus mógł się w sumie trochę spóźnić, nie? Ale o 16:10 napisałam do niego SMS'a. Patrz: "Cześć :) kiedy będziesz?" Chyba niezbyt ostro, hmm? A on nie odpisał! Więc po kolejnych pięciu minutach zadzwoniłam. Najpierw odrzucił połączenie, a potem był sygnał "zajętości" - myślałam, że próbuje oddzwonić, ale nic. Czekałam chyba do w pół do i stwierdziłam, że to już nie ma sensu, więc poszłam na autobus.
Usiłowałam się jeszcze kilka razy z nim skontaktować, ale nadal brak odzewu. Już nawet zaczęłam się martwić, że coś się mu mogło stać.
Ale kiedy jechałam autobusem przez Komorowice, to go zobaczyłam. Stał cwaniak na przystanku z jakąś wysoką blondi. W pewnym momencie pocałował ją, przytulił i poszedł. Czaisz?! Jak mógł mnie tak wystawić?! Jak mógł potraktować w ten sposób?!
Oczywiście nie wysiadłam z autobusu, chociaż to był już mój przystanek. Nie miałam zamiaru patrzeć na tą jego kłamliwą twarz! Napisałam tylko SMS'a, żeby już więcej się do mnie nie odzywał i że nie chcę go więcej znać.
Widzisz jacy są faceci? A Ty mówiłaś, że on jest inny - idealny! Tacy nie istnieją! Wszyscy, to zakłamani palanci!

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale Anka uciszyła mnie jednym płaczliwym zdaniem.

Anka: To nie jest facet z serialu, nie możesz mi powiedzieć, że przesadzam...

Nie pozostało mi już nic innego, jak pozwolić jej się wypłakać.