czwartek, 6 lutego 2014

dni do matury: 81 + 8
kilogramów: 63
zrobionych zadań z matmy: 23

Czwartek - średnio lubiany przeze mnie dzień. Być może dlatego, że jest po środzie i przed piątkiem, a może dlatego, bo właśnie w czwartki mam kursy na prawo jazdy? Szczerze, to jestem tym przerażona. Większość moich znajomych ma już prawa jazdy, a nawet własne samochody, ale ja oczywiście zawsze jestem opóźniona. Dzisiaj było moje pierwsze spotkanie, jak na razie przerabiamy jedynie teorię, ale już po kilkunastu minutach czułam się przytłoczona natłokiem informacji. Jak pomyślałam o tym, że będę musiała to wszystko zapamiętać i co gorsza odtworzyć na teście, to zrobiło mi się słabo - dosłownie. Po 30 minutach wykładu musiałam wyjść, a w zasadzie, to zostałam wyprowadzona przez prowadzącego, który podczas tłumaczenia zasad BHP zauważył, że moja twarz zmieniła kolor na jasny zielony. Poprowadził mnie przez salę prosto na korytarz, a tam pokazując ławkę nakazał usiąść z głową spuszczoną między nogami ku ziemi.
O dziwo nie sprawiło to, że poczułam się lepiej, wręcz przeciwnie. Po skończonych zajęciach, gdy kursanci wychodzili z sali, czułam na sobie ich spojrzenia i już mogłam wyobrazić sobie ich myśli: "Aha, to ta dziewczyna, która prawie zemdlała na zajęciach, ale mięczak!". Tak na pewno tak myśleli.
Wróciłam do domu w okropnym humorze, a przecież tydzień się jeszcze nie skończył. Jestem ciekawa, co przyniosą następne dni.