sobota, 8 lutego 2014

dni do matury: 79 + 8
kilogramów: 62,4
zrobionych zadań z matmy: 23

Powoli zaczynam czuć oddech Matury na moim karku. Kiedy popatrzyłam na kalendarz, uświadomiłam sobie, że zostały mi trochę ponad dwa miesiące, aby się do niej przygotować.
Cały ostatni miesiąc zmarnotrawiłam na usilnym staraniu nauczenia się matematyki, ale na darmo. Teraz muszę pomyśleć także o innych przedmiotach. Po nocach śni mi się język polski i co gorsze, także angielski. W ciągu dnia chodzę jak nieprzytomna, w nocy nie sypiam w obawie o moją przyszłość, a jak już uda mi się zasnąć, to budzę się zlana potem. No dobra, może trochę przesadzam... Ale jest mi ciężko, tak? Nie jest łatwo być nastolatką i córką moich rodziców w tym samym czasie. Ciągle tylko słyszę o tym, jak moi wspaniali znajomi przygotowują się do matury i jak bardzo niedojrzałe jest moje zachowanie.
Ale spokojnie, miałam plan. Postanowiłam pokazać całemu światu, a już szczególnie moim rodzicom, że jestem coś warta, że w głowie mam coś więcej niż siano. Usiadłam do biurka i otworzyłam książki. Na lewo leżała matematyka, na prawo język polski, a zaraz przede mną angielski. Siedziałam tak jakiś czas zastanawiając się co teraz zrobić. Wtedy usłyszałam kroki. Zanurzyłam nos w książce i udawałam szczere zainteresowanie tym, co było tam napisane.

Tata: Klaudia? Możesz pójść do sklepu po mleko?

Rzucił okiem na otwarte książki.

Tata: Nie ważne, sam pójdę - ucz się.

Byłam zachwycona, że mój chytry plan się powiódł! Gdy tylko drzwi za tatą się zamknęły usiadłam przed komputerem. Wtedy znowu usłyszałam kroki i wróciłam na poprzednie stanowisko.

Mama: Kochanie, możesz pozmywać naczynia?

Ja: Teraz? Właśnie się uczę.

Po chwili.

Mama: Uczysz się? Bardzo nietypowe zjawisko. Poczekaj... Przyniosę aparat! No, pokaż, co tam masz ciekawego?

Podeszła bliżej i zajrzała do otwartej książki z angielskiego.

Mama: O widzę, że odkryłaś jakąś nową metodę nauki?

Ja: Proszę?

Mama: Książkę trzymasz do góry nogami dziecko, ale może teraz jest taka moda, co?

I po chwili z tonem tryumfu w głosie.

Mama: No to myślę, że teraz bez problemu będziesz mogła pozmywać naczynia.

W tamtej chwili, nie wiedzieć dlaczego, jakoś bardziej pałałam sympatią do mojego taty. Podniosłam się z krzesła i z miną wielce niezadowoloną udałam się w stronę kuchni.