czwartek, 27 marca 2014

dni do matury: 32 + 8
kilogramów: 63
zrobionych zadań z matmy: 170

Był taki czas kiedy wszyscy byli szczęśliwi. Nastolatkowie spotykali się, bawili razem, rozmawiali, tańczyli. Życie było piękne i pozbawione stresu. I właśnie wtedy ktoś wymyślił maturę!!! Test, który sprowadził cień na nasze wspaniałe, sielankowe życie. Od tamtego czasu żaden maturzysta nie zaznał spokoju, a zabawę musiał zamienić na wspólną naukę.
Idąc więc z nurtem epoki, zaprosiłam znajomych na "grupowe uczenie się do matury". Uzgodniliśmy, że takie spotkania będą odbywały się co tydzień i za każdym razem w domu u kogoś innego. Pomysł był wspaniały, ale jak to zwykle bywa - wykonanie nie do końca nam wyszło. Nie to, żebyśmy od początku nie chcieli się uczyć - bardzo chcieliśmy, a przynajmniej nasze intencje były szczere. Tylko tak jakoś wyszło, że chyba się nie zrozumieliśmy. Prawda jest taka, że nikt nie przyniósł książek, bo byli przekonani, że "grupowe uczenie się do matury", to tylko nazwa imprezy, bądź pretekst do spotkania. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przypuszczałby, że miesiąc przed maturą będziemy się uczyć. Normalni ludzie poczekaliby jeszcze z tydzień i dopiero wtedy zaczęli naprawdę panikować. Ale nie my! My jesteśmy inni, nietuzinkowi, niesamowici! A właśnie to jest wspaniałe w moich znajomych, że umieją znaleźć się w każdej sytuacji. Już po chwili Łukasz stwierdził, że będziemy się uczyć angielskiego w praktyce i w tym samym czasie rozbudujemy trochę naszą wiedzę "kulturalno-humanistyczą" - jak to sam nazwał. A po polsku - miał zamiar oglądnąć film. Ale nie taki zwykły film! Ten konkretny zawierał w sobie wszelkie walory kulturowe, językowe i jakiekolwiek inne, które mogłyby nam przypadkiem wpaść do głowy.
Po zakończonym seansie czuliśmy się wyedukowani, ale zupełnie nieprzygotowani do matury, a na pewno nie bardziej niż kilka godzin wcześniej. Następnym razem będziemy musieli nieco zmodyfikować nasz tok nauczania wymyślając nowy sposób na przyjemne dokształcanie się.