dni do matury: 36 + 8
kilogramów: 63,7
zrobionych zadań z matmy: 120
Niedzielne popołudnia są dla wszystkich ciężkim czasem, a już szczególnie dla maturzystów. Właśnie dzisiaj rodzice zapędzają nas do nauki, bo przez ostatnie dwa dni "nieustannie marnotrawiliśmy czas". Nie pomagają jęki, krzyki, płacze, prośby. Każdy argument zostaje zbywany, a każda propozycja spędzenia czasu w inny sposób niż ślęczenie nad zadaniami, po prostu ignorowana. Mamy siąść do książek i koniec!
Ale przecież nie ma sytuacji, z której nie dałoby się wybrnąć. A moje sposoby są zawsze najlepsze. Postanowiłam urządzić spotkanie towarzyskie, małą imprezę na kilka osób. A konkretniej miałam zamiar zaprosić moje lepsze znajome ze szkoły, których na dobrą sprawę wcale nie jest zbyt dużo. Poza Anką nie spotykam się ze zbyt rozbudowanym gronem osób, więc zostały mi może jeszcze trzy osoby, które miałabym ochotę w ogóle do mnie zapraszać.
Chwyciłam za telefon. Zaczęłam od Kasi.
Ja: Siemka, robię dzisiaj imprezę. Wpadniesz?
Kasia: O, super! Jasne, że będę. Tylko ojciec kazał mi kuć do matury, więc będę musiała powiedzieć, że idę się uczyć. Ale spoko, coś w sumie wymyślę.
Ja: To tak koło dziewiętnastej, może być?
Kasia: Jasne, to do zobaczyska!
Następnie Ola - z nią nie było problemu, bo zazwyczaj zgadza się na każdą moją propozycję. Została tylko Anka.
Ja: No hej. Przyjdziesz dzisiaj do mnie na "babskie party"?
Anka: A kto będzie?
Ja: Stała ekipa: ja, Ty, Kasia i Ola.
Anka: A co będziemy robić?
Zawsze te głupie pytania.
Ja: Pewnie przyjdziemy, po chwili rozmów o szkole zaczniemy gadać o chłopakach, potem się wszystkie upijemy i jak zawsze skończymy z pustymi kieliszkami i oczami pełnymi łez pocieszając się nawzajem i przeklinając na cały świat...
Anka: Jejku... Ale super!!! To jasne, że będę. Ale mi tego brakowało. O której się spotykamy?
Ja: 19?
Anka: Okej... Ale czekaj. Bo właśnie sobie przypomniałam, że nie mogę dzisiaj wyjść z domu - obiecałam mamie. Kurczę... Wiesz co? To wpadnijcie do mnie, tylko przynieście własne żarcie, bo mój dom świeci pustką.
Ja: No dobra, to zaraz zadzwonię do dziewczyn. To do zobaczenia.
Ponownie chwyciłam za telefon.
Kiedy spotkałyśmy się wszystkie u Anki zaczęły się plotki. W końcu miałam możliwość opowiedzenia, a co za tym szło i ułożenia sobie ostatnich dni w głowie. Dlatego będę w stanie je teraz opisać.