sobota, 8 marca 2014

dni do matury: 51 + 8
kilogramów: 65,5 (moje umiejętności matematyczne rosną - ułamki)
zrobionych zadań z matmy: 72

Znasz to uczucie, kiedy wstajesz wcześnie rano i już dokładnie wiesz, że ten dzień będzie wspaniały? Od wschodu słońca słyszysz śpiew ptaków, który jest ukojeniem dla Twoich uszu i zmysłów? Potem zjadasz idealne śniadanie, makijaż wychodzi Ci jak nigdy, od razu wiesz w co się ubrać i wychodzisz na miasto, gdzie spotykasz dziesiątki znajomych, a każdy z nich mówi Ci jak pięknie dzisiaj wyglądasz i wiesz, że mówią szczerze, bo właśnie tak się dzisiaj czujesz? Po wspaniale spędzonym wieczorze idealny chłopak odprowadza Cię do domu, a Ty rozpływasz się żegnając się z nim, marzysz o następnym spotkaniu i wiesz, że on odwzajemnia uczucie? Przed północą kładziesz się się spać rozmyślając o tym wspaniałym dniu jak z bajki? Takie dni zdarzają się rzadko i zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie martwisz się przyszłością, bo teraźniejszość jest zbyt idealna? Znasz to uczucie? Bo ja nie!
Mój dzień był beznadziejny. Nie wstałam wcześnie rano we wspaniałym nastroju, obudził mnie hałaśliwy śpiew miasta o poranku. Wtedy wiedziałam, że ten dzień będzie klapą. Obudziłam się z przekonaniem, że będę miała ochotę zabić kogokolwiek, kto odważy się do mnie podejść. Śniadania nie zjadłam - mama nie zdążyła zrobić zakupów. Anka zadzwoniła z pytaniem, czy nie chcę iść na miasto. Usiłowałam się pomalować, ale przy każdej próbie zrobienia czegoś z moją twarzą wyglądałam coraz gorzej. Czułam się jak wieśniak, gdy usiłowałam wybrać jakiś ciuch na spotkanie. Każde ubranie wisiało na mnie, albo opinało w miejscach niezbyt fortunnych. Najchętniej ubrałabym dres i została w łóżku obżerając się czekoladą i oglądając głupie seriale o idealnej miłości, która nigdy się mi nie przydarzy. Kiedy spotkałam Ankę jedyne co powiedziała na powitanie, to "Masz na sobie ubrania Twojej babci?". I tak, właśnie wtedy miałam ochotę zrzucić ją z mostu, albo wepchnąć pod auto - i jestem dumna z tej myśli, a już szczególnie z tego, że się powstrzymałam. Na Rynku spotkałyśmy Łukasza, więc poszliśmy razem do knajpki. Myślałam, że będzie fajnie, ale się myliłam i to jak bardzo. Anka bezczelnie i na moich oczach flirtowała z Łukaszem. Nie do wiary! Wróciłam do domu za późno, bo uciekł mi ostatni autobus i musiałam wracać na nogach - sama, bo Łukasz postanowił odprowadzić Ankę do domu. Oczywiście jak wróciłam, mama nie omieszkała zrobić mi awantury pod tytułem "Gdzie się szlajasz o tak późnej porze, my tu z tatą od zmysłów odchodzimy?! Nie odbierasz telefonu, to po co Ci go kupiliśmy?! Masz szlaban!".
"Masz szlaban" tym zdaniem zazwyczaj kończą się moje wypady na miasto. Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć, bo ciągle widziałam wzrok Anki skierowany w stronę Łukasza i jego maślane oczy, gdy ona snuła swoje nudne opowieści, nie rzadko opowiadające o moich porażkach.
A znasz to uczucie? Ja też...