poniedziałek, 17 lutego 2014

dni do matury: 70 + 8
kilogramów: 65,9 (ciekawe, że ta waga jest aż tak dokładna)
zrobionych zadań z matmy: 40


Na fizyce ogólnie panuje rozgardziasz. Ktoś coś mówi, ktoś rozmawia z osobą będącą po drugiej stronie sali, ktoś je, ktoś pije, a jeszcze inny ogląda serial na tablecie. Ale to nie przez to nie rozumiem, co dzieje się na lekcji. Chodzi o to, że nauczyciel okropnie dryfuje pomiędzy jednym tematem a drugim. W jednej chwili mówi o statkach kosmicznych, a w następnej o tym, w jaki sposób działa dźwignia dwustronna. Poza tym bez przerwy przerywa lekcje, aby urozmaicić nam czas ciekawymi dygresjami na temat ostatnio oglądanych filmów, dobrej książki, czy też innego nauczyciela, co jest miłe, ale niesamowicie przeszkadza w odbiorze lekcji.
Dzisiaj stwierdziłam, że mogłabym olać lekcje i uczyć się w domu, ale znalazłam pewien problem. Mianowicie, nie miałam zielonego pojęcia, co w danej chwili przerabiamy. Każda godzina fizyki wydaje się być taka sama, a nie zapisujemy tematów, więc nie posiadam żadnych punktów kontrolnych. Po prostu wszystkie tematy zlewają się w jedną całość. Nie mam też na tyle czasu, aby nauczyć się całego materiału z liceum. Zresztą, nie miałoby to żadnego sensu, bo i tak zapomniałabym to w najbliższej przyszłości lub przy pierwszej lepszej okazji.
Nie ma jednak problemu, na który nie znalazłabym rozwiązania. A takie właśnie przyszło mi do głowy, gdy siedziałam dzisiaj na lekcji i wgapiałam się jak głupia w majtki kolegi siedzącego przede mną. Jego problem polegał na tym, że gdy siadał jego spodnie spadały i odsłaniały piękne bokserki. Ten fakt sprawiał, że nie nudziłam się na lekcjach fizyki. Na każdej usiłowałam podpatrzeć jaką to bieliznę mój kolega dzisiaj ubrał. W zeszły czwartek były to zielone majtki z żółwiami ninja. Na ostatniej lekcji fioletowe ze skrzatami. A dziś zaprezentował mi kilku obrazkowy komiks o tym, jak zrobić latawiec.
Ten fakt miał kilka plusów. Po pierwsze, miałam zajęcie chociaż na 20 minut lekcji. Po drugie, wiedziałam, że mój kolega zmienia czasem bieliznę. I w końcu po trzecie, miałam swoje punkty kontrolne. Postanowiłam, że od dzisiaj zamiast tematu lekcji będę opisywać bieliznę kolegi. Dzisiaj w moim zeszycie pojawił się następujący wpis:
"Lekcja 1
Data 17.02.14
Majtki: Komiks o latawcu"
System mógłby wydawać się śmieszny, ale ku zdziwieniu wielu osób - zadziałał. Zastanawiam się tylko, czy już do końca życia będę kojarzyć "komiks o latawcu" z "drugą zasadą dynamiki Newtona".