niedziela, 23 marca 2014

dni do matury: 43 + 8
kilogramów: 67,3
zrobionych zadań z matmy: 105

Skoro udało mi się uciec od nauki, to wrócę do konfliktu Anki i Łukasza.
Po tym jak opowiedzieli mi swoje wersje nie wiedziałam co zrobić. Nie mogłam przecież wtrącać się do ich życia, problemy powinni rozwiązywać sami między sobą. Ale z drugiej strony czułam, że skoro się z nimi przyjaźnię, to muszę coś z tym zrobić. Nie mogłam przecież patrzeć jak katują się nawzajem nie znając wydarzeń w całej ich okazałości. Po dłuższym namyśle zadzwoniłam do Anki, ale nie powiedziałam jej od razu o co chodzi. Dopiero gdy do mnie przyjechała i usiadłyśmy przy kawie zapytałam, czy rozmawiała z Łukaszem. Potrząsnęła tylko głową.

Ja: A może jednak powinnaś z nim pogadać, dać mu szansę się wytłumaczyć?

Anka: I jeszcze czego?! Może pójdę go przeprosić?

Gdyby to był ktoś inny, próbowałabym go przekonać do zmiany zdania, ale to była moja przyjaciółka i to ta, która gdy coś powie, to już nie ma możliwości, żeby to odwołała. Łukasz niejednokrotnie usiłował ją przeprosić, ale ona nigdy nie odbierała telefonu, nie odpisywała na sms'y i była głucha na wszelkie inne próby kontaktu ze strony biednego chłopaka.
Myślałam nad tym długo i jedyne rozwiązanie, które wymyśliłam nie do końca przypadło mi do gustu. Ale nie miałam wyboru...
Zaprosiłam Ankę do kina. Przed wejściem tuż przed rozpoczęciem filmu, gdy bilety miałyśmy już kupione powiedziałam, że muszę coś jeszcze załatwić i żeby poszła na salę beze mnie, a ja zaraz do niej dołączę. Ponieważ nigdy nie lubiła się spóźniać bez większych sprzeciwów ruszyła na salę. W tym czasie przyszedł Łukasz i wziąwszy ode mnie bilet ruszył za nią. Kino miało stworzyć atmosferę, nie pozwolić Ani uciec, a ciemność miała jednocześnie ich trochę ośmielić - tak sprytnie to wymyśliłam.
Z początku chciałam czekać, ale porzuciłam ten pomysł po 20 minutach. W sumie byłam pewna, że jak tylko Anka zobaczy Łukasza, to wybiegnie z sali z wielką chęcią poderżnięcia mi gardła. Ale gdy to nie następowało postanowiłam wrócić do domu i tam poczekać na sms'y z pogróżkami.
Nie sądziłam, że ta sytuacja skończy się dobrze, ale życie często układa inne scenariusze niż byśmy mogli przypuszczać.
Podsumowując, Anka i Łukasz pogodzili się - oczywiście, ale zdecydowali się zostać na etapie przyjacielskim. Nie powiem żebym przyjęła to z pewnego rodzaju ulgą, chociaż chyba właśnie tak było. Nie wiem dlaczego, ale nigdy jakoś nie byłam w stanie wyobrazić sobie ich razem.