niedziela, 23 marca 2014

dni do matury: 42 + 8
kilogramów: 67,8
zrobionych zadań z matmy: 111

Cieszyłam się, że sprawy przyjęły taki obrót. Znowu mogłam spotykać się z Anką i Łukaszem, a w ostatnich czasach stali się oni moimi najbliższymi przyjaciółmi. Ale ten dzień spędzałam akurat samotnie.
Było ciepło, słońce świeciło, wiał ciepły wiatr i dało się czuć pierwsze oznaki wiosny. Siedziałam przed blokiem czytając książkę i pochłaniałam całym ciałem promienie słoneczne zbierając zapas na kilka następnych dni, które miały być deszczowe. Atmosfera była tak sielankowa i spokojna, że nawet najlepszy detektyw nie spodziewałby się tego, co zdarzyło się chwilę potem. Obok mnie na ławkę dosiadł się niewysoki chłopak, niebieskooki blondyn o kilka lat ode mnie starszy.

Ja: Co tu robisz?

Marek: To tak wita się dawnych znajomych?

Przytulił mnie uśmiechając się od ucha do ucha.

Ja: Myślałam, że wyjechałeś. Pani Alicja mi tak powiedziała, znaczy Twoja mama.

Marek: Wyjechałem, ale niedawno wróciłem, bo studiowanie daleko od domu okazało się mi nie odpowiadać.

Ja: I co tutaj robisz?

Marek: Studiuję w Bielsku.

Ja: Nie to miałam na myśli, co TUTAJ robisz?

Marek: Przechodziłem obok, bo właśnie wracałem ze sklepu i zobaczyłem jak czytasz, więc pomyślałem, że podejdę się przywitać.

Ja: To miło z Twojej strony. Co ciekawego kupiłeś?

Zaczął przetrząsać kieszenie, aż w końcu wyjął chusteczki i triumfalnie mi je pokazał.

Ja: Aha, trochę daleko szedłeś, żeby je kupić...

Marek: Jest ładna pogoda, więc tak sobie pomyślałem, że się przejdę.

...

Marek: Zastanawiałem się, czy nie potrzebujesz może dalej korepetycji? Mógłbym do Ciebie przyjeżdżać gdyby Ci tak bardziej pasowało.

Ja: Wiesz co, nie specjalnie. Znaczy nie z matematyki, ale jeśli dałbyś mi kilka rad jak schudnąć, to byłabym skłonna nawet Ci zapłacić.

Marek: A co, wypad na siłownię Ci się nie udał? Nie rób takiej miny, przecież widziałaś mnie ostatnio jak pedałowałaś z koleżanką na rowerkach. Muszę przyznać, że szło Ci całkiem nieźle.

No pięknie, a tak się starałam, żeby mnie nie zobaczył i na co były mi te zakwasy?

Ja: Nie byłam pewna, czy to Ty.

Marek: Przepraszam, że nie podszedłem, ale byłem ze znajomymi i sama rozumiesz...

Krótka przerwa wykorzystana na posłaniu mi kilku przepraszających spojrzeń.

Marek: Może pójdziemy kiedyś razem na siłownię? Mógłbym pokazać Ci jak działają inne sprzęty oprócz rowerka, którego obsługujesz w pełni profesjonalnie.

Zgodziłam się, więc umówiliśmy się na dzień następny. Czułam, że był to początek mojej kariery mega szczupłej supermodelki, a przynajmniej początek długiej drogi do mojej pięknej garsonki.